Studia, studia…
Generalnie studia architektoniczne to dobry pomysł jak nie masz pomysłu na resztę swojego życia. Wśród znanych absolwentów tego kierunku są malarze, muzycy, projektanci samochodów ale też nieźli modelarze, twórcy grafiki, wizualizacji komputerowych, rzeźbiarze. Jest szansa, że znajdziesz pracę wszędzie – od firmy budowlanej poprzez galerie sztuki aż po branżę IT.
No tak – ale przecież nie w tym celu Ministerstwo Edukacji stworzyło ten kierunek, żeby produkować malarzy i grafików. Raczej chodzi o stworzenie dobrej kadry, specjalistów którzy zbudują nam nowy lepszy świat…
Czyżby?
Tych, którzy „idą na architekturę” w Polsce jest co roku około 2400 osób. Jednak w praktyce okazuje się, że wielu z tych, którzy zaczęli z Tobą studia na wydziale architektury nigdy ich nie skończy. W dodatku połowa z tych, którzy studia skończą – nigdy nie podejdzie do egzaminu na uprawnienia budowlane. A nawet jak to zrobi – to prawdopodobnie 40% z nich go nie zda. Jakby do tego dodać, że 1/3 absolwentów architektury opuszcza Polskę zaraz po skończeniu studiów to można śmiało stwierdzić, że dla większości z Was, którzy czytacie ten tekst, architektura nie jest celem zawodowym do osiągnięcia. Jest co najwyżej krótkim etapem w Waszym życiu i tylko od Was zależy czy cokolwiek wniesie do Waszej smutnej egzystencji na tym łez padole.
Bardzo prawdopodobny scenariusz jaki może Cię czekać wygląda następująco:
Przez 5-6 lat będziesz skupiony na nauce, kolokwiach i projektach. Będziesz systematycznie zdawać wszystkie egzaminy i w końcu obronisz swój dyplom.
Nagle okaże się, że architektura wcale Cię nie raduje, wcale nie chcesz pracować w tym zawodzie a sytuacji nie poprawia fakt, że właściwie to nie masz żadnej alternatywy ani perspektywy rozwoju.
Co zrobić by tak się jednak nie stało? Jak sprawić, by studia na wydziale architektury nie były czasem zmarnowanym? W jaki sposób zapewnić sobie jakikolwiek rozwój zawodowy w przyszłości?
Otóż – najlepiej jeśli w czasie studiów znajdziesz sobie jakieś inne pożyteczne zajęcie.
Z naciskiem na słowo „pożyteczne”. Musisz wszak wiedzieć, że trudno o bardziej szkodliwy zawód niż Architekt. Architekci „tworzą”, „kreują”, „budują” i w ogóle „wymyślają” nam świat: domy, szkoły, szpitale i urzędy, z których korzystamy na co dzień. Niektóre z nich są całkiem ładne i funkcjonalne ale co jeśli architekt jest kiepski? I „kreuje” w swoim samozadowoleniu i przekonaniu o nieomylności kiepskie budynki?

Dom z basztą i sidingiem z PCW. To połączenie średniowiecznej warowni z domem mieszkalnym jest doskonałym przykładem, że nie każdy architekt jest godny tego miana.
Powstają przykre dla oka i niewygodne budowle, drogie w utrzymaniu i szpecące okolice. Ludzkość musi się z tą tandetą borykać później przez całe dziesięciolecia! Oszczędź jej tego.
Tak – znajdź sobie jakieś pożyteczne zajęcie i przypadkiem nie psuj nam krajobrazu. Nie zapomnij też, że istnieje świat poza architekturą. Są znajomi, rodzina, można uprawiać jakiś sport, zająć się ogrodnictwem albo opieką nad zwierzętami… Po prostu – zajmij się czymś innym.
A czym ja zajmowałem się w czasie studiów?
Na drugim roku spłodziłem córkę i zostałem ojcem. Polecam Wszystkim, bo to bardzo przyjemne doświadczenie. Tak wiem – mężczyznom łatwo to powiedzieć. Kobiety muszą się niestety borykać z pieluchami, zakupami i zlewozmywakiem podczas gdy mężczyźni realizują się zawodowo. Mnie to na szczęście nie dotyczy – w naszej rodzinie panuje parytet. Nikt tak jak ja nie zmywa garów a i okna od czasu do czasu umyję.
Przebudowałem zatem małe mieszkanie w bloku w Katowicach, żeby nasza rodzina mogła gdzieś zamieszkać. (Jeśli potrzebujecie architekta, który potrafi położyć panele, wyrównać ścianę i ją pomalować, zamontować baterię albo prysznic, naprawić spłuczkę, rozebrać murowane ogrodzenie, naprawić rower – jestem do usług!).
Był to zarazem mój pierwszy poważny projekt i pierwsza architektoniczna realizacja w życiu. Muszę przyznać, że całkiem udana, bo mieszkam tam do dzisiaj. Popełniłem przy niej wiele błędów, których unikam projektując dla innych. Zawsze to powtarzam – nie wolno nam eksperymentować na innych ludziach. Jeśli masz jakieś wizje architektoniczne to najpierw przetestuj je na sobie. Zresztą – jeśli miewasz wizje to może należałoby się udać do lekarza?
Parę miesięcy później siedząc przy piwie z kumplami i narzekając jak zwykle na to „w jak brzydkim kraju przyszło nam żyć”, wymyśliliśmy, że „umyjemy sobie dworzec”. Zorganizowaliśmy akcję mycia wnętrza dworca w Katowicach – Ligocie.* Akcja osiągnęła wielki sukces, który wykorzystaliśmy na zorganizowanie kolejnych kilku akcji: sprzątania nielegalnych reklam czy promowania rodzimej architektury. Zaczęliśmy też organizować warsztaty architektoniczne dla dzieci i młodzieży. Szybko okazało się, że mnóstwo ludzi chce się do nas przyłączać i robić „pożyteczne rzeczy”.
Tak oto powstała Fundacja Napraw Sobie Miasto, której miałem zaszczyt być współzałożycielem i pierwszym prezesem.

Logo NSM zostało zaprojektowane przez moich przyjaciół: Paulinę Urbańską i Maćka Majera. Zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia.
W tak zwanym międzyczasie zacząłem pracę na pół etatu w biurze architektonicznym Konior Studio (zdobywanie jakiegokolwiek doświadczenia zawodowego powinno być dla Ciebie priorytetem).
Dodatkowo, żeby trochę dorobić, w weekendy uczyłem rysunku kandydatów na studia architektoniczne. Miałem zwykle 3 grupy po 5-10 osób. Uczyłem w Gliwicach, Bytomiu, Katowicach i Sosnowcu, jeżdżąc prywatnym samochodem pomiędzy tymi miastami w każdy weekend. Przez moje zajęcia w ciągu kilku lat przewinęła się ponad setka młodych pre-architektów. Niektórzy z nich szczęśliwie zdali, skończyli studia a teraz robią niezłą karierę. To przemiłe doświadczenie spotkać ich po latach i zobaczyć jak wiele osiągnęli.
Na etacie spędzałem około 25 godzin tygodniowo. Studiując – kolejnych 30 godzin. Lekcje rysunku wraz z dojazdami zajmowały mi dalszych 12. Razem 67 godzin.
Zawsze dbałem o to, by się wysypiać: 7 dni po 8 godzin daje kolejne 56. Zarywanie nocy to nieprzyjemna sprawa i raczej tego unikam.
Zostawało mi średnio 45 godzin czasu wolnego, który zręcznie dzieliłem między córkę, żonę i resztę rodziny a także znajomych – bo zawsze znalazłem czas, żeby wyskoczyć z kumplem na piwo.

Jednym z efektów ubocznych nauki rysunku jest fakt, że umiesz później coś narysować. Na przykład gołą babę. Tutaj akurat skopiowałem obraz Luisa Royo, ale zawsze mogę komuś machnąć jakiś portret…
W tym czasie Fundacja Napraw Sobie Miasto rozrosła się kilkukrotnie: zrealizowaliśmy dziesiątki różnych akcji i staliśmy się jedną z najbardziej znanych organizacji miejskich w kraju.
Pewnego dnia, w lutym 2012 roku, wziąłem sobie tydzień wolnego z pracy. W tym czasie zrobiłem projekt dyplomowy i parę tygodni później zdałem go na piątkę.**
Dzisiaj, jeśli ktoś mi mówi, że „nie ma czasu”, bo studia są strasznie zajmujące to oczywiście szczerze mu współczuję.
Współczuję mu, że nie ma czasu założyć rodziny i cieszyć każdą godziną spędzoną ze swoim dzieckiem. Współczuję, że nie może zacząć pracować i zarabiać, żeby odciążyć swoich rodziców. Współczuję, że nie ma czasu rozwijać swoich pasji.
Współczuję mu, że w ogóle nie ma żadnej pasji.
Żadnej namiętności.
Żadnego celu…
Może, kurwa, trzeba było wybrać inne studia?
*Akcja „Umyj sobie dworzec” do obejrzenia na youtube: UMYJ SOBIE DWORZEC!
** Mój projekt dyplomowy możecie obejrzeć tutaj:GALERIA . A o placu Synagogi, którego dotyczył – tutaj: BYŁ SOBIE PLAC
Bądź pierwszym komentującym