Czy słyszeliście może, że Wasze miasto się rozwija? Rozwój potocznie oznacza: budowę nowych budynków, nowych dróg, inwestycje. W firmie rozwój powinien oznaczać coraz większe dochody, coraz więcej zleceń, coraz więcej pracowników, oddziałów itp. Ta druga perspektywa jest nieco lepsza, bo opiera się na realnych, mierzalnych wynikach firmy (lub miasta) a nie tylko „wrażeniu, że dużo się dzieje”.
Jednym z narzędzi, którymi dysponuje miasto, by kierować polityką przestrzenną są oczywiście pieniądze. Większość tych pieniędzy pochodzi z podatków obywateli miasta. Zatem – im więcej mieszkańców tym większe pieniądze do dyspozycji miasta. Proste. Dlaczego zatem miasto, któremu ubyło 100 tysięcy mieszkańców nie mówi o kryzysie? Katowice w tym roku wypadły z pierwszej dziesiątki największych miast. Kilka lat temu została zmniejszona liczba radnych w radzie miasta – ze względu na spadek liczby ludności. To samo miasto wydaje pozwolenia na budowę nowych osiedli i domków na rubieżach bez kanalizacji, szkół i chodników a jednak mieszkańców ciągle ubywa. Nie tylko Katowice są w tej sytuacji – zjawisko depopulacji dotyczy wielu innych miejscowości. Ale nie powinien być to argument dla bezczynności. Na co zatem Katowice wydają swoje (coraz mniejsze) pieniądze? Coś Wam opowiem.
Przez Rynek w Katowicach przepływa rzeka Rawa. Rawa jest zanieczyszczona i… Właściwie to zgodnie z obowiązującym prawem rzeką nie jest. Decyzją urzędników została uznana „otwartym kanałem ściekowym”.

Wiedeń – most pontonowy łączący dzielnicę biznesową z wyspą
A ściek jak ściek – jest brzydki i śmierdzi. Schowano go zatem pod ziemią i zadaszono kilkadziesiąt lat temu. Taki stan rzeczy trwał na tyle długo, że wielu młodszych mieszkańców Katowic nawet nie ma świadomości, że przez miasto przepływa rzeka, bo przecież nigdy jej nie widzieli.
Przez całe dziesięciolecia woda deszczowa spadała na dachy i ulice miasta. Z tych powierzchni trafiała do kratek kanalizacyjnych i tam do rury. Z tej rury do rury większej – zbiorczej. A z rur większych – prosto do Rawy. Podobnie zresztą jak wiele rur nielegalnych, którymi płynie mocz, kupa, podpaski, tampony, papier toaletowy i różne inne produkty uboczne społeczeństwa. Taka mniej więcej była polityka wodno-kanalizacyjna Miasta.
Miasto Katowice wyremontowało Rynek. Przy tej okazji zdemontowano stary dach nad rzeką czyli właściwie… most. Most ten miał około 200 metrów szerokości i może 10 metrów rozpiętości. Koryto rzeki wyczyszczono, odnowiono, wybetonowano i nakryto nowym mostem. Most ten wybrukowano granitowymi płytami a na fragmencie stworzono fontannę.
Fontanna biegnie śladem rzeki – nawiązuje do niej krajobrazowo. Obok postawiono ławeczki, leżaczki i donice z palmami z gliwickiej palmiarni. Ludzie uwielbiają tę przestrzeń a Katowice są bodaj jedynym na świecie miastem, które ma dwie rzeki płynące równolegle jedna nad drugą!
Fontanna zasilana jest czystą wodą z wodociągu. Woda z wodociągu pochodzi ze sztucznego zbiornika w Goczałkowicach. Wielkimi rurami płynie kilkanaście kilometrów prosto do Katowic. Jest to ta sama woda, która płynie z kranów w katowickich domach. Prezydent często chwali się, że woda ta jest lepszej jakości niż ta, którą ludzie kupują w supermarketach. „Pijcie wodę z kranu!” mówią politycy i celebryci.
Żeby było ładniej – nad istniejącym fragmentem rzeki powieszono neon „Zachód Słońca”. A żeby było śmieszniej – jest on po wschodniej stronie Rynku. W Katowicach zatem można obejrzeć prawdziwy zachód słońca odbijający się w sztucznej rzece oraz… sztuczny zachód słońca odbijający się w rzece prawdziwej ale za to na wschodzie.
Przy okazji tej samej, wielkiej przebudowy Rynku miasto sfinansowało budowę pawilonu toaletowo-gastronomicznego. Pawilon jest tak brzydki, że zarówno mieszkańcy jak i eksperci nie zostawili na nim suchej nitki. Tym bardziej, że budowla ta zasłoniła widok na kultowy Spodek. Miasto jednak nie miało pieniędzy, żeby poprawić projekt, a budynek powstał taki jaki powstał. Miasto niestety nie znalazło czasu, by znaleźć odpowiednio wcześniej najemców na lokale w tym budynku – więc przez rok budynek był pustostanem przynoszącym miastu straty. Wyobraźcie sobie, że wydaliście milion na budynek biurowy. Pewnie bylibyście zadowoleni, gdyby najemca wprowadził się pierwszego dnia po zakończeniu budowy – wtedy szybciej spłacicie kredyt. Ale dla Katowic to nie jest oczywiste. Rok w tę, rok w tamtą stronę – co za różnica?
Ale jest informacja dobra: miasto znajdzie pieniądze na nowy projekt – tym razem będzie to projekt pergoli, która ten pawilon niebawem zasłoni.

Wiedeń – dzielnica biznesowa
Gdy mówię, że należałoby oczyścić rzekę, stworzyć małe rozlewiska i kaskady, deptaki i skwery ze ścieżkami rowerowymi, które połączyłyby w piękny, krajobrazowy sposób wszystkie najstarsze dzielnice miasta słyszę:
Nie ma na to pieniędzy.
Skąd zatem wzięliśmy pieniądze na: rozbiórkę i budowę mostu, na granit i fontannę? Na brzydki pawilon, który przez rok stał pusty? Skąd pochodzą pieniądze, za które przywozimy co roku egzotyczne palmy? Skąd mamy pieniądze, żeby w fontannie płynęła pitna wodna pochodząca z innego miasta?
Czy to ma jakiś sens? Nie… to nie ma najmniejszego sensu.
Absurd goni absurd. Manager, który tak zarządzałby firmą wyleciałby na bruk po 2 miesiącach. To są miliony złotych strat każdego roku. Problem w tym, że niezależnie od wyników finansowych – co roku na konto miasta wpłyną nowe pieniądze i manager będzie mógł je wydać na co tylko będzie chciał. Na co w przyszłej kadencji? Na stadion w lesie, w miejscu, do którego nie dojeżdża komunikacja publiczna, w którym nie ma dróg ani kanalizacji. Jak to w lesie – są tylko drzewa. Taki sobie stadion… za 200 milionów złotych… Parę kilometrów od Stadionu Śląskiego.
I, jeśli to wszystko jest zgodne z prawem to uważam, że to prawo jest do dupy.
Bądź pierwszym komentującym